wtorek, 29 września 2009

[005]

Idzie jesień. Robi się zimno i zaczyna padać.

Znów to wkurzające babie lato. 

Tak, dla mieszkających prawienawsi to jest bardzo irytujące, bo to jest wszędzie. 

Zarazem zbliża się szaleństwo, w obliczu którego mówię 'i chuj, nie ogarnę się'. A miałam to zrobić w końcu. Ale w zasadzie to mi jest dobrze z tym nieogarem, niemyśleniem, zachowywaniem się conajmniej dziwnie i całą resztą. 

I naprawdę czuję się nieswojo z tym, że w swojej klasie uchodzę za inteligentną. Ja? To się wcześniej nie zdarzało. I to jebane deja'vu. Powtarzanie klasy to wybitnie dziwna rozrywka.

niedziela, 27 września 2009

[004]

Złe dni mnie dopadły. Bardzo złe dni. Kiedy z trudem mówi ci się o czymkolwiek, rozmawia, utrzymuje kontakt ze światem. Jedni próbują ci pomóc, drudzy cię pogrążają. Smutne. Tylko co ja poradzę, że w obliczu pewnych problemów będę smutna, drętwa, oschła i niemiła. 

Z resztą rzesza ludzi do tych cech mojego charakteru przywykła. 

O problemach nie mówi się z łatwością. Utrata czegoś... kogoś kto był ci bliski nigdy nie będzie łatwa. Zwłaszcza, gdy twój charakter składający się z różnych, dość dziwnie dobranych cech i skrajności zawiera w sobie cholernie mocne przywiązywanie się do zwierząt. I mam być miła, grzeczna i spokojna w obliczu pewnej swoistej tragedii i okrutnej pustki, która mnie dopadła? 

No nie, nie ma mowy.

Dlaczego nie da rady pomyśleć w jakiej sytuacji się znajduję, co sie dzieje dookoła mnie i zrozumieć, że nie będę mile i potulnie się uśmiechać teraz, gdy życie z dnia na dzień rzuca mi kolejne kłody pod nogi i nie widzę wyjścia z tego bagna? Chcę podjąć to wyzwanie i z tego wyjść, wrócić na prostą, cieszyć się dalej, ale - albo nie spychajcie mnie spowrotem w dół. Albo się odpierdolcie i poczekajcie jak wam z trudem przychodzi zrozumienie, że ja też mam problemy. Przykro mi to mówić, ale pieniądze to nie wszystko, a stabilność finansowa (choć i ona jest bardziej moich rodziców niż moja) jest jedyną stabilnością jaką osiągnęłam.

To gwoli wyjaśnienia dla niewiedzących, mam nadzieję, że ten tekst jest wystarczająco sugerujący. 

Choć znając... życie to po tym się tylko jeszcze bardziej obrażą. 

Ale choć bym chciała nie zmienię swojego obecnego położenia, a nie chce mi się tego pisać x razy rozmawiając z kimś i tłumacząc się z mojego humoru.

Pisanie o tym nie jest łatwe, miłe i przyjemne. 

poniedziałek, 14 września 2009

[003]

Patrząc na zikkurat, który mam w planie narysować (stwierdziłam, że nudzi mi się trochu, a drukowanie trwa zbyt krótko by się nim nacieszyć) stwierdzam, że jestem dziwnym człowiekiem. Siedzę, patrząc jak życie mi leci między palcami, a robię? No, właśnie. Ekhm, w zasadzie bez specjalnych urozmaiceń, siedzę w domu, lampię się na laptopa słuchając muzyki, mam wspaniałe myśli typu 'idę na jogging... nieee, na długi szybki spacer... nie, może na krótszy....eee.siedzę dalej', ale zazwyczaj kończy się na tej ostatniej, co mnie strasznie irytuje a trwa. 

Powiedzcie mi, co się stało z mobilizacją u mnie? Coś tu szwamkuje. Mobilizacja poszła w las(t.fm i słucha muzyki taggując wszystko jako 'indie' bo nie ma siły by wymyślić więcej).

Tak dzisiaj siedząc na zajęciach karate (nooo. pierwsza lekcja) doszłam do cichego wniosku, że może z moją kondycją palacza taniego ścierwa nie jest tak źle i może jeszcze uda mi się przebiec 1,5 metra bez zadyszki jak będę biegła wolno... Ale no. To jest okrutnie niesprawiedliwe, że ludziom tyle rzeczy wychodzi w życiu, a mi wszystko się sypie.

Ale czyja to wina? Moja, a kogo innego? Tyle ambitnych planów, genialnych myśli, przebłysków i wszystkiego. A nawet nie wystawiłam tych głupich książek na allegro. Siedzę w miejscu. Utknęłam w czasoprzestrzeni. Stoję w korku własnych myśli, próbując się jakoś wydostać z tej beznadziejnej sytuacji.

Wystawię ogłoszenie pt. "Mobilizacja potrzebna od zaraz!". Ciekawe, czy się odezwie.

(btw. dowiedziałam się, że mam kryptoczytelników, dziękuję, myślałam, że piszę tylko dla siebie, ej. ^^) 

piątek, 11 września 2009

[002]

Dzień dziesiejszy upłynął pod znakiem siedzenia w zoo. W zasadzie to chyba nawet mi jest dobrze z tą klasą. Choć szczerze to trudno ją porównywać z byłą, bo to są dwie totalnie różne klasy, ale i tu dobrze i tu też. Tęsknię za tamtymi, ale z tymi dobrze trafiłam. ;) Chociaż trochę dziwnie jest mieć tak dużo dziewczyn w klasie i chłopaków mało. Choć po profilu, hm... geograficzno-językowym można było się spodziewać więcej dziewczyn niż po matematyczno-fizyczno-informatycznym. 

Ale wszystko ma swoje plusy i minusy. Tutaj mam w końcu babskie towarzystwo do pogadania, czego mi tam bardzo brakowało. Choć i ono nie zawsze jest doborowe, jak np. pani z dwoma kolczykami w twarzy (wtajemniczeni wiedzą która ^^). Nie wiem, nie rozumiem ludzi, którzy chcą być fajni i lubiani na siłę. Lepiej żeby byli jacy są i tyle, a nie kleją się do pierwszej lepszej osoby i nie wiem, nawijają byle o czym byleby z kimś porozmawiać. Chyba to dla mnie jest łatwiej tolerować że ktoś jest nieco inny niż jak ktoś chce być twoją 'najlepszą przyjaciółką' 5 minut po poznaniu się.

Ludzie, czaję, liceum, ale trochę dystansu. Nigdy nie będziemy się wszyscy uwielbiali, różnica charakteru, zainteresowań, podejścia, nawet poziomu emocjonalnego i intelektualnego. Każdy z każdym się nie dogada. Na siłę nic nie zrobisz, jak coś nie wyjdzie, zwłaszcza w kwestiach związków z innymi ludźmi, nawet ot kumpelstwem, to odpuść. 

Ostatnio to częsty temat moich rozmyślań, z wielu, też bardzo osobistych powodów. 

Ale swój swojego znajdzie w tłumie, a na siłę nie ułożę sobie świetnych stosunków z niektórymi, przepraszam. (to z osób czytających tylko ja zrozumiem jak trzeba, za to też przepraszam.)

niedziela, 6 września 2009

[001]

rzuciłam photobloga, jak widać. nie wiem, zdjęcia mi się skończyły, a do powiedzenia za dużo. mam nadzieję, że ludzie to przeżyją. 

z resztą tu też da się wstawiać zdjęcia. ;p

po kolejnej farbie, która już przypomina już mój naturalny kolor włosów... no już czuję się, tak dziwnie naturalna, dziwicie się? tak śmiesznie nagle zobaczyć w lustrze coś co w końcu przypomina ciebie sprzed roku. ciekawie. patrzysz i myślisz ile zmian przeszłaś w tym czasie, na czym się przejechałaś, co polubiłaś i za czym tęsknisz. i co jeszcze musisz zmienić. o jeny, ostatni punkt najdłuższy i najgorszy do zdzierżenia. 

[boże, jak ja dawno nie wypisywałam się w internecie.]

... w jakiej dziwnej sytuacji się znajdujesz, tkwisz wśród nowych ludzi, znowu, na lekcjach słysząc tematy masz dziwne deja'vu, ludzie ze zdziwieniem reagują na ciebie, zwłaszcza po dowiedzeniu się ile masz lat. jak miło że nie wszyscy się zorientowali. i poniekąd to cholernie ci brakuje warunków, ludzi, wszystkiego do czego przez rok przywykłaś. ale z czasem i tak ogarnie mnie ta sama co zawsze szara rutyna i wszystko już będzie normalne. czasie nadejdź.